niedziela, 3 lipca 2011

Gmina otwarta,czyli stare wraca.

Co oznacza termin “Otwarta Gmina”?
Oto pytanie , na które nie ma prostej odpowiedzi.
Dla jednego powiedzenie “ otwarta gmina” oznaczać może otwartość Urzędu na głos mieszkańców, oznaczać może gotowość  Rady Gminy do śmiałych projektów  oraz otwartość na nowe idee i pomysły.
Dla innego termin  “Otwarta Gmina “ może mieć znaczenie dosłowne, czyli otwarcie wszystkich drzwi, bezpośredni dostęp do gminnych urzędników.
Urząd Gminy rzeczywiście w ostatnim czasie został otwarty
Zatoczyliśmy koło,  stare wróciło i jesteśmy tam, gdzie byliśmy kilka lat temu.
Pamiętam czasy, gdy petent ( a raczej “patałetent”), “pałętał się” po gminnych korytarzach od drzwi do drzwi, od urzędnika do urzędnika.
Najpierw było oczekiwanie na korytarzu  w kolejce pod drzwiami.
A gdy przychodzi twoja kolej, wchodzisz petencie do urzędnika.
Widzisz  kilku urzędników siedzących za biurkami na ktorych leżą sterty urzędowych  papierzysk .
Często wśród tych papierzysk stała szklanka z herbatą i leżała na wpół rozwinięta z papieru kanapka.
W tej scenerii już na “dzieńdobry: petent czuł się intruzem , gościem nie w porę.
Miałem taki paskudny zwyczaj, że stałem przy drzwiach i czekałem aż któraś z pań na oko ciężko zapracowanych uniesie głowę i spyta: “pan  do kogo?”
Teraz zwykle był moment na krótkie przedstawienie sprawy i przekierowanie  do właściwego biurka   
W trakcie rozmowy z urzędnikiem ten odbierał telefony i udzielał informacji , jakby ten żywy, siedzący przed nim człowiek był tym gorszym, który może poczekać.
Nagminnie zdarzało się, że w trakcie “załatwiania sprawy” wchodził do pokoju kolejny petent, co to “tylko na chwilkę bo on tylko się chce o coś zapytać
Otwarcie Biura Obsługi Mieszkańca było ogromnym krokiem we właściwym kierunku.
Z początku trudno się było do tego przyzwyczaić, ale korzyści z faktu, że to Urzędnik przychodził do mnie a nie ja do Urzędnika ,zaczynały  być widoczne.
Zmieniły się priorytety, przeorientowany  został urzędniczy światopogląd,
Teraz urzędnik był dla petenta, bo to urzędnik schodził  w razie potrzeby do BOK i udzielał informacji.
Skończyły się peregrynacje po korytarzach urzędu.
Pracownicy BOK w liczbie trzech osób wywierali swą postawą i sposobem bycia bardzo pozytywne wrażenie.
Nie potrafię tego dokładnie opisać bo wrażenie jest sprawą dość ulotną,
ale …
Uśmiechnięci i stosownie ubrani pracownicy BOK stwarzali miłą atmosferę a petent czyli ja,
czułem się dowartościowany.
Urzędnik w trakcie załatwiania sprawy był tylko dla mnie.
Mimo  otwartej przestrzeni, czuło się ze jesteśmy tylkowe trójkę: Moja sprawa,, pracownik BOK i ja.
Byłem ostatnio w Urzędzie po jakieś zaświadczenie.
Pierwsze , co rzuca się w oko , to bylejakość BOK.
Te same osoby na tych samych miejscach, a  zupełnie inna atmosfera.
Czuje się jakąś apatię, poluzowanie, inny, mniej staranny wygląd.
Nie chciałbym być źle zrozumiany , nie napadam na osoby pracujące w BOK , nie o to chodzi by je obrazić, ale w moim odczuciu coś im zabrakło.
Zabrakło tego przysłowiowego zapięcia ostatniego guzika i apaszki pod szyją?
Przestali być zmotywowani ?
Tego nie wiem ,bo jak napisałem wyżej , to tylko ulotne, trudne do zdefiniowania poczucie.
Nie podejmuję się zdefiniować slowa “reprezentacyjność”...
Jak niegdyś przedstawiłem swoją sprawę w BOK  i …. zostałem skierowany do pokoju nr xxx.
Wchodzę na piętro, otwieram wskazane mi drzwi i....
Widzę znajomy sprzed lat urzędniczy krajobraz , czyli biurka  zawalone stertami papierzysk.
Przedstawiam urzędnikowi z czym przychodzę, a ten odpowiada., że źle trafiłem bo moja sprawę załatwię w sąsiednim pokoju.
Dziękuję, wychodzę , otwieram  kolejne drzwi, kolejny pokój , kolejny urzędnik i kolejne sterty papierzysk...
Czy tak ma wyglądać Otwarty Urząd?
Swej sprawy od ręki oczywiście nie załatwiłem.
Po co więc utrzymywać fikcję w postaci BOK?
Ludzi tam zatrudnionych powinno się przenieść lub zwolnić, jak zbędni.
Boksy rozebrać, powiesić na ścianach, jak niegdyś, plakaty o zwalczaniu stonki ziemniaczanej, rozsypywaniu trutki na lisy oraz obowiązkowym szczepieniu psów przeciw wściekliźnie.
Mały krok w tył , a Urząd stał się całkowicie "otwarty" jako i za ojców naszych bywało.  

6 komentarzy:

  1. Bylejakość i jeszcze raz bylejakość zagościła w naszej gminie.
    Po wyborach spadliśmy z deszczu pod rynnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim o ile się nie mylę to jest BOM - Biuro Obsługi Mieszkańców (a nie żaden BOK!).
    No i ja złego słowa nie powiem na osoby tam zatrudnione, zawsze jestem miło i kompetentnie obsłużony, i o dziwo sprawy załatwiam równie sprawnie, nie włócząc się od pokoju do pokoju. Oczywiście, jeżeli jest sprawa kiedy trzeba porozmawiać z pracownikiem który sprawę prowadzi bądź z naczelnikiem to proste i logiczne jest, że albo ktoś schodzi na dół albo zostaje się wysłanym na górę.
    Pewnie jak to zwykle bywa uderz w stół a nożyce się odezwą - zostanę teraz obrzucony jakimiś negatywnymi przypadkami, ale jestem utwierdzony w przekonaniu, że BOM jest potrzebnym i bardzo dobrym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mylisz się. BOM a nie BOK.
    Tak jak jest w pierwszym na ten temat zdaniu .
    BOM, BOM, nie BOK! nie BOK!!!
    Tak to jest jak się po trzeźwemu pisze;)
    Nie zostaniesz obrzucony negatywnymi przypadkami, przynajmniej przeze mnie.
    W pełni zgadzam się z Twoja oceną sensu istnienia BOM.
    Ale według mojego subiektywnego odczucia, coś się zmieniło.
    Urzędnicy pracujący w BOM od pewnego czasu stali się mniej reprezentacyjni ,nie ma już tej atmosfery jaka była wcześniej.
    Być może nie mam racji, być może jest to moje subietywne odczucie.
    Ale...
    Znowu kilka dni temu nawiedziłem Urząd.
    W BOK siedziały młode zaaferowane swoimi sprawami dziewczyny. Od razu poszedłem na górę, w znajomy widok czyli ciasnota, biurka ,szpargały, itp.
    Jestem i zawsze bylem za utrzymaniem BOM. Ale w jego klasycznej postaci.
    Ale jeżeli pracownicy BOM maja być tylko po to by kierować petenta do konkretnego pokoju, to po co utrzymywać tą fikcję?

    5 lipca 2011 06:23

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów Ci się BOK wkradł ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Jaskrawy:
    "siedziały młode zaaferowane swoimi sprawami dziewczyny. Od razu poszedłem na górę..." (MŁODE? - może to stażystki jakieś były;))
    A ja tam bym od razu bez żadnego 'niczego' podszedł i chciał załatwić sprawę a nie tam szedł na górę... Widocznie akurat trafiłeś na moment, że były zaaferowane... ;) Ja wchodzę, jeżeli widzę że "obsługa" jest zajęta czekam chwileczkę i zawsze Panie pytają - w czym mogą pomóc, zapraszają do stanowiska.
    Ale każdy ma swoje odczucia i że tak powiem czego innego doświadczył ;)

    OdpowiedzUsuń